top of page

Jak kiepska polisa OCP doprowadziła do upadku firmy transportowej.

Wielu przewoźników uważa, że polisy OCP stanowią obowiązkowy papierek dający im przepustkę do otrzymywania zleceń transportowych. Nie ważne od czego chronią i jakie mają luki w ochronie – ważne żeby mało kosztowały. Zaakceptowanie taniego i kiepskiego ubezpieczenia nie jest trudne, ale zaakceptowanie skutków wadliwej polisy może okazać się bardzo trudne. Zwłaszcza, gdy w grę wchodzi konieczność zapłacenia odszkodowania w wysokości 700 tysięcy złotych.

 

Pewien przewoźnik prowadził sobie spokojnie działalność transportową. W kwietniu 2013 roku po raz kolejny sięgnął po polisę OCP. Trafił na agenta, z którym zawarł umowę ubezpieczenia OCP w jednej z polskich firm ubezpieczeniowych. Licząc na to, że jego ubezpieczenie ochroni go od szkód, które mogą mu się przydarzyć, przewoźnik spokojnie prowadził swoją działalność. Pod koniec trwania polisy, jego pojazd ciężarowy z przyczepą przewożący „automotive” uległ poważnemu wypadkowi. W jego wyniku pojazd ciągnący przewrócił się na bok, naczepa uległa „dachowaniu”, a opakowania z drogim towarem powypadały na drogę. O szkodzie został poinformowany niemiecki spedytor oraz ubezpieczyciel przewoźnika. Każdy zaangażował swoich rzeczoznawców, którzy ustalali rozmiar i wysokość szkody.

Rzeczoznawca działający na ubezpieczyciela przewoźnika „stanął na wysokości zadania” – przeprowadził wizję lokalną, dokonał stosownych ustaleń i 11.07.2014 r. przedstawił stosowny raport. Inspektor dokonujący ustaleń uznał, że „…przyczyną zdarzenia było niedostosowanie prędkości jazdy do charakteru trasy przejazdu”, co nie było zbyt odkrywcze, gdyż wynikało wprost z notatki czeskiej policji. Inspektor stwierdził też, że „nie można wykluczyć, jako przyczyny przewrócenia, również sposobu załadowania zestawu”. Do jeszcze ciekawszych wniosków doszedł inspektor po oględzinach uszkodzonego towaru. W raporcie wskazał, że „W losowo wybranych pojemnikach nie znaleziono widocznych uszkodzeń mechanicznych, …”, a uszkodzenia stwierdził jedynie w pokrywach i paletach. Ustalenia trwały do połowy 2015 roku.


Niemiecki "drang nach Osten"


W międzyczasie przewoźnik otrzymał roszczenie na 113.246,25 EUR oraz raport niemieckiego rzeczoznawcy określającym szkodę całkowitą. Roszczenie odrzucił powołując się na ustalenia swojego ubezpieczyciela i na brak szkody w towarze, czego konsekwencją było wniesienie przez niemieckiego spedytora w dniu 06.03.2015 r. pozwu do sądu niemieckiego. Wskazywał na udowodnioną szkodę całkowitą oraz na to, że „kierowca pojazdu (…) kierował pojazdem w sposób rażąco niezgodny z obowiązkiem zachowania ostrożności, nie uwzględniając charakteru trasy i warunków panujących na drodze, prowadził pojazd z nadmierną prędkością, nie poświęcił sytuacji panującej na drodze należytej uwagi, …”. Będący pod presją ubezpieczyciel przewoźnika, w dniu 31.07.2015 r. wydał decyzję odmowną. W uzasadnieniu poinformował przewoźnika, że rozpatrzył wniesione roszczenia o odszkodowanie za szkodę polegającą na „domniemaniu uszkodzenia elementów instalacji elektrycznych”, a swoją decyzję uzasadnił tym, że „nie wykazano, że ładunek znajdujący się w pojemnikach został uszkodzony w czasie między przyjęciem do przewozu a jego wydaniem (brak jakiejkolwiek szkody rzeczywistej w przewożonych elementach instalacji elektrycznej)”. Wskazał również, że „Prawdopodobną przyczyną szkody było niewłaściwe rozłożenie ładunku oraz niedostosowanie prędkości do charakteru trasy.”.


Przypadkowa niemiecka kancelaria, znaleziona w Internecie nie spełniła swojej oczekiwań osamotnionego przewoźnika. W dniu 14.10.2015 r. niemiecki są wydał wyrok zaoczny nakazujący przewoźnikowi zapłacenie odszkodowania w pełnej wysokości. Wniesiony przez niego sprzeciw zakończył się postanowieniem sądu z dnia 18.01.2016 r. utrzymującym w mocy wydany wyrok i nakazującym natychmiastową wykonalność. W uzasadnieniu, sąd stwierdził, żestrona pozwana nie wypowiedziała się w sposób uzasadniony co do wypadku i przyczyn przewrócenia się przyczepy, więc z powodu braku spełnienia wtórnego ciężaru dowodu przez pozwanego (niemiecka formuła procesowa „sekundäre Darlegungslast” – przypis JR) należy przyjąć kwalifikowaną winę w myśl art. 29 CMR oraz że ograniczenie odpowiedzialności zgodnie z art. 23 III CMR nie ma zastosowania.”. Niemiecki pełnomocnik wniósł odwołanie do sądu apelacyjnego. Ten w odpowiedzi wyraźnie wskazał, że wysokość szkody co do rozmiaru i wartości została potwierdzona przez niemieckich biegłych. Również w kwestii przyczyny szkody, za czeską policją i biegłymi sąd przyjął, że przyczyną wypadku było niedostosowanie prędkości oraz niewłaściwe załadowanie pojazdu. Odnosząc się do przyjęcia przez sąd okręgowy kwalifikowanej winy w myśl art. 29 CMR, sąd apelacyjny wskazał, że przewoźnik nie przedstawił dowodów przeciwnych, co w jego ocenie usprawiedliwiało zmianę w rozkładzie ciężaru dowodu i pozwoliło sądowi na przyjęcie argumentów strony powodowej. Apelacja ostatecznie zakończyła się wyrokiem z dnia 17.08.2016 r. utrzymującym w mocy postanowienie sądu z dnia 18.01.2016 r.


Polski sąd i polskie "zwyczaje"


Widząc wiszący nad sobą obowiązek zapłaty odszkodowania, przewoźnik podjął sądową próbę zmiany decyzji swojego ubezpieczyciela. Pełnomocnik przewoźnika wystąpił do ubezpieczyciela z wezwaniem do zapłaty odszkodowania w wysokości 113.962,54 EUR. Wobec braku zapłaty, dnia 02.09.2016 r. skierował do sądu okręgowego pozew o zapłatę ww. kwoty w postępowaniu upominawczym. W międzyczasie od ubezpieczyciela otrzymał pismo utrzymujące w mocy odmowę odszkodowania, datowane na 31.07.2015 r. Efektem złożonego pozwu był sądowy nakaz zapłaty wydany przez sąd okręgowy dnia 21.11.2016 r. Ubezpieczyciel do sprawy zaangażował pełnomocnika, który 19.12.2016 r. złożył w sądzie okręgowym stosowny sprzeciw, w którym wnosił o oddalenia powództwa w całości. W połowie marca 2017 r. pełnomocnik przewoźnika złożył do sądu odpowiedź na sprzeciw. Boksowanie się stron tego procesu zakończyło się wyrokiem sądu okręgowego z dnia 30.10.2018 r. oddalającego pozew przewoźnika. Sąd utrzymał w mocy ustalenia sądu niemieckiego, co do rozmiaru i wartości szkody oraz zastosowania wobec przewoźnika art. 29 konwencji CMR. W uzasadnieniu wyroku stwierdził, że przypisanie przewoźnikowi przez sąd niemiecki winy kwalifikowanej w myśl art. 29 CMR wyłącza odpowiedzialność zakładu ubezpieczeń, gdyż ten zgodnie z zawartą umową ubezpieczenia OCP nie pokrywał szkód powstałych wskutek rażącego niedbalstwa i winy umyślnej.


Pierwsza sądowa porażka nie zraziła jednak przewoźnika. Zdecydował się na dalsze dochodzenie roszczeń o odszkodowanie przed sądem drugiej instancji. Pismo zostało złożone do sądu apelacyjnego w dniu 05.02.2019 r. Trwający pół roku proces zakończył się wyrokiem wydanym w dniu 12.09.2019 r., w którym sąd apelacyjny odrzucił apelację przewoźnika.


Chronologia wydarzeń


04.03.2014 – powstanie szkody

06.03.2015 – pozew do niemieckiego sądu i instancji przeciwko przewoźnikowi

31.07.2015 – decyzja ubezpieczyciela odmawiająca odszkodowania

14.10.2015 – wyrok zaoczny niemieckiego sądu (przegrana)

18.01.2016 – wyrok niemieckiego sądu nakazujący natychmiastową wykonalność (przegrana)

17.08.2016 – wyrok niemieckiego sądu apelacyjnego (przegrana)

02.09.2016 – pozew do sądu okręgowego przeciwko zakładowi ubezpieczeń

31.07.2015 – decyzja ubezpieczyciela podtrzymująca decyzję o odmowie odszkodowania

21.11.2016 – wydanie przez sąd okręgowy nakazu zapłaty przewoźnikowi odszkodowania (pozorna wygrana)

19.12.2016 – sprzeciw złożony przez pełnomocnika zakładu ubezpieczeń

16.03.2017 – odpowiedź na sprzeciw złożony przez pełnomocnika przewoźnika

30.10.2018 – wyrok sądu okręgowego (przegrana)

05.02.2019 – apelacja do sądu apelacyjnego

12.09.2019 – wyrok sądu apelacyjnego (przegrana)


Sprawa trwała ponad 5,5 roku i zakończyła się przegraną przewoźnika. Straty na dziś to ponad 120 tys. złotych wydanych na sprawy sądowe i pełnomocników. Przewoźnikowi pozostaje jeszcze do zapłacenia prawie 500 tys. złotych tytułem odszkodowania za szkodę i ponad 200 tys. złotych tytułem odsetek.


Przyczyną tego była polisa OCP, która miała tylko jedną „małą” wadę – zakres ochrony ubezpieczeniowej nie był rozszerzony o szkody powstałe wskutek rażącego niedbalstwa.


WNIOSEK


Gdyby przewoźnik był zainteresowany dobrym ubezpieczeniem, a agent ubezpieczeniowy wiedział co robi, zakład ubezpieczeń wypłaciłby odszkodowanie już w 2018 roku, a przewoźnik dziś mógłby dalej zajmować się transportem i pędzić za zyskiem. A tak – dom jest oklejony taśmą, komornik czeka na kończące się leasingi, byt rodziny jest zagrożony, a przewoźnik oprócz pieniędzy, z każdym dniem traci coraz więcej zdrowia.

Chciałem z góry podziękować tym wszystkim, którzy zajrzą do artykułu, przeczytają go i wezmą sobie ten przykład do serca jako przestrogę przed kupowaniem tanich bubli ubezpieczeniowych. Wierzcie mi, nie chciałbym więcej opisywać tak dramatycznych historii z Wami w roli głównej.


Jerzy Różyk

ekspert ds. prawa przewozowego,

oceny ryzyka w transporcie i ubezpieczeń transportowych


CDS Kancelaria Brokerska





Comments


Wyróżnione posty
Ostatnie posty